Hermionę obudził przenikliwy, mrożący krew w żyłach krzyk.
Jej własny, jak mogła zauważyć, poczuwszy zimny pot na karku
i wlepione w nią zmartwione oczy Ginny.
Gdy ruda Gryfonka już miała otworzyć usta, Hermiona
westchnęła, kręcąc głową, a następnie sturlała się z ciepłego łóżka. To tylko sen. Zwykły
koszmar, powtarzający się od maja.
Początek pierwszego dnia nauki w Hogwarcie przebiegał dość podobnie dla wszystkich. Niemal każdy o tej samej porze snuł się po
dormitoriach, szukając niezbędnych rzeczy i z nieprzytomnym wyrazem twarzy
uskuteczniał poranną toaletę. Jednak już na Wielkiej Sali uczniowie sprawiali całkowicie
odmienne wrażenie; podczas śniadania uszy wypełniał szczęk sztućców
i echo ciągłych, ożywionych rozmów. Nikt nie był ospały i ledwo żywy. Wszyscy i
każdy z osobna czuł podnoszącą energię, by zacząć kolejny rok szkolny.
- Nie mogę się doczekać pierwszej lekcji starożytnych run –
Hermiona orzekła z podekscytowaniem znad opasłego tomu, jednocześnie zajadając się
owsianką.
Nie usłyszawszy żadnego odzewu, powoli przeniosła wzrok
na osobę siedzącą obok. Victor nie patrzył na nią, wydając się bardzo skupionym na
śniadaniu. Dziewczyna przeszyła go spojrzeniem wielkich orzechowych oczu,
marszcząc niepewnie brwi. – Wziąłeś starożytne runy jako przedmiot
egzaminacyjny, mam rację, Victorze? – Dopytała poważnym, nauczycielskim głosem,
przekrzywiając głowę w oczekiwaniu na odpowiedź. Victor tylko lekko pokręcił
głową, uśmiechając się przepraszająco.
- W tym roku zostałem kapitanem drużyny Gryfonów – Odparł
powoli, jednak z dumą. – To też wiąże się z ogromną odpowiedzialnością – Dodał
pouczająco, widząc jak twarz Hermiony stopniowo się zmienia. Po sekundzie
profesor McGonagall wręczyła obydwojgu ich plany lekcji.
Gryfonka stale siedziała jak skuta lodem, ściskając kurczowo
swój plan.
- Oh, nie złość się, Hermiono – Victor odgarnął włosy z
czoła i rozczochrał dłonią fryzurę dziewczyny, uśmiechając się wesoło. – To
tylko jeden przedmiot beze mnie, chyba dasz radę? – Nie spojrzawszy na
przyjaciółkę, zapytał przyglądając się swemu zwitkowi pergaminu.
Dla Hermiony sekundy mijały nieprawdopodobnie wolno. Nie
mogła pogodzić się z myślą, że Victor nie podjął się w tym roku nauki
starożytnych run. Nie doceniał tego jak wielki talent miał w ich odczytywaniu,
jak wspaniale radził sobie z każdym poleceniem i jaki wspaniały duet tworzył
razem z nią. Porzucił to wszystko dla miotły! Chciała krzyczeć, przywrócić mu
zdolność rozsądnego myślenia. Ale zamiast tego…
- Mam nadzieję… - Odezwała się ochryple, siląc się na słaby
uśmiech, gdy w tej samej chwili ktoś jej przerwał.
- Pokaż plan! – Zawołał Teodor Nott, wyrywając kartkę z
dłoni swojego kuzyna. – Slughorna jeszcze nie ma…Eliksiry
mamy razem, dobrze widzę? To dobrze, może uda ci się nauczyć Malfoy’a różnicy
między zgnieceniem na miazgę, a powolnym ugniataniem, bo to nie lada sztuka…
mam rację, Baker? – Poklepawszy Victora po ramieniu, uśmiechnął się,
przypominając sobie ile śmiechu zagwarantował wszystkim brak umiejętności
Dracona. Wyciągnął rękę po tosta ze stołu Gryfonów i luźnym krokiem odszedł w
kierunku swojego miejsca.
*
- Co masz teraz!? – Krzyknęła Addison, widząc Jaspera
pierzchającego z Wielkiej Sali z prędkością światła. Ona wraz z Millie stały
już na holu, delektując się ostatnimi wolnymi chwilami przed lekcjami.
Krukon był już na końcu korytarza, gdy odwrócił się z
przejęciem wypisanym na twarzy. Przyłożył dłonie do ust, by go lepiej usłyszały
przez tłum wylewających się uczniów.
- Wróżbiarstwo! Nie mogę się spóźnić! – Wrzasnął, machając
na pożegnanie.
Dziewczęta zaśmiały się, przewracając oczami.
- Z niecierpliwością czekam, aż dostanę od niego jakąś małą
przepowiednię – Millie zaśmiała się gładko, z nutką ironii.
Addison udając jak otwiera swoje wewnętrzne oko, zaczęła
przemawiać głębokim tonem.
- Millie – Westchnęła, a Ślizgonka od razu wybuchła
śmiechem. – Millie, czeka cię coś naprawdę strasznego! Ja.. – Dotknęła jej
dłoni. - …Jeszcze nigdy nie czułam tak złej aury wokół nikogo… - Otworzyła
oczy, a od razu pojawiły się w nich zabójcze ogniki. – Chyba nawet wiem
dlaczego – Prychnęła z obrzydzeniem, przeszywając zimnym spojrzeniem Randalla
za plecami przyjaciółki.
Ślizgonka zmarszczyła brwi z zakłopotaniem, czując czyjś oddech za
sobą.
- Zobaczymy się na drugim śniadaniu, muszę zdążyć na opiekę
– Addie rzuciła oschle, nie spuszczając wzroku ze Ślizgona. Millie rzuciła
tylko błagalne spojrzenie w jej kierunku, nim Gryfonka zwróciła się w kierunku wrót Hogwartu.
Dziewczyna odwróciła się tyłem do chłopaka, zarzucając swymi
długim czarnymi włosami. Założyła ręce na piersi, mówiąc chłodno.
- Pozbawiłeś mnie pięciu minut rozmowy z najlepszą
przyjaciółką.
Randall teatralnie przewrócił oczami, podchodząc bliżej.
Ignorując wcześniejszą uwagę dziewczyny, zapytał czarująco.
- Dasz się odprowadzić na zajęcia? – Jego zimne spojrzenie
spotkało chytre bladozielone tęczówki Millie, która po chwili uśmiechnęła się,
pokazując rząd białych zębów. Delikatnie poprawiła chłopakowi wystający krawat
i podniosła głowę ku górze.
- Ani myślę. – Odparła krótko i ozięble, następnie przekręciła się na pięcie i ruszyła w swoim kierunku z wysoko uniesioną głową.
*
- To znaczy, ja od zawsze uważam, że wróżbiarstwo jest
niesamowicie mętne, nie znoszę dziedzin, które nie są ściśle określone…Ale z
chęcią mogę posłuchać! – Hermiona uśmiechnęła się szczerze do okularów Jaspera,
który z zapałem pokiwał głową.
- Będę musiał tylko przed tym napisać wypracowanie dotyczące
sposobów komunikacji mugoli, ale to nie zajmie długo…Mam nadzieję, że nie masz
nic przeciwko, że spotkalibyśmy się w bibliotece godzinę później?
Krukon mocno ściskał księgi w swych chudych rękach, czekając
z przejęciem na odpowiedź starszej Gryfonki. Gdy tylko uniosła kąciki ust, policzki
Jaspera zaróżowiły się, a w żołądku obudziło się stado żwawych motyli.
W jednej sekundzie Hermiona zapowietrzyła się, a uśmiech
chłopaka zmalał.
- …o dziesiątej mam patrol! – Jęknęła z bólem, nagle
przypominając sobie obowiązek. – …z Malfoy’em! Przepraszam cię, Jasper, naprawdę
mi przykro, ale chyba będziemy musieli to przesunąć na jutro. – Z prawdziwym
żalem spojrzała w oczy chłopaka, ale jedna mała godzinka nie mogłaby im
starczyć na wymianę swoich poglądów. -
Bez obaw, opowiem ci za to, co czeka cię w przyszłym roku na numerologii,
to dopiero rewolucja! Prawdziwa numerologia zaczyna się na siódmym roku, nie
zdajesz sobie sprawy…. – Hermiona ćwierkała z urzeczeniem, wspominając swoje
wcześniejsze lekcje, gdy nagle usłyszała za sobą zgodną salwę śmiechu.
- Granger! W godnym towarzystwie się obracasz! – Hol
przedarł złośliwy krzyk Teodora Notta w grupce swych oddanych przyjaciół. Jasper
spuścił wzrok, a Hermiona sztywno obróciła głowę, czując jak jej krew dochodzi
do twarzy. – Ratujcie się! Plaga moli książkowych nadchodzi! – Udając strach, Ślizgon
otrzymał przeogromną aprobatę w postaci zawistnych rechotów chłopaków.
- Nie przesadzasz? – Victor syknął ze złością do ucha
przyjaciela, gromiąc go spojrzeniem. – Nie zapominaj, kim jest też dla mnie. –
Warknął ostrzegawczo, po czym uderzył Notta swym barkiem, ułatwiając
sobie przejście.
Draco uniósł ze zdziwieniem brwi, obserwując całą sytuację z
niewykrywalnym przez wszystkich zaciekawieniem, trzymając ręce w kieszeniach.
- Oh, daj spokój, stary! – Ted krzyknął za nim, bezradnie
rozkładając ręce, ale ten już był przy Gryfonce. Ślizgon przeniósł wzrok na
Dracona i tylko mruknął. – Nieważne. – Potem zostawili Victora w innym
towarzystwie, olewając go ruchem ręki.
*
- Dlaczego nie załatwiłaś tego w pociągu, Millie!? - Lamentowała Addie z prawdziwym bólem w głosie. Przejechała dłońmi po twarzy.
Ślizgonka w odpowiedzi prychnęła.
- Bo jestem przekonana, że gdybym jeszcze ja zaczęła robić problemy po tobie - Uśmiechnęła się sztucznie. - Niewiele wskórałabym, dołączając się. - Teraz zagryzła wargę z niezadowoleniem, a spojrzenie Gryfonki złagodniało.
- Mówiła wyraźnie - Westchnęła Addison. - prefekci z INNYCH domów, a więc idź jej to przypomnieć, bo dwie godziny z Randallem sam na sam... - Wzdrygnęła się z ewidentnym obrzydzeniem. - ...Wystarczy, że ja muszę to przeżywać. - Poklepała pokrzepiająco przyjaciółkę po ramieniu, jednak ta wyrwała się, biegnąc przed siebie. W tłumie dojrzała przechodzącą prefekt naczelną. Nie można powiedzieć, że była chętna do rozmowy. Nie lubiła tej dziewczyny, choć nie wiedziała konkretnie dlaczego.
- Wybacz - Złapała lekko rękaw jej szaty, a ta od razu odwróciła się z badawczym spojrzeniem, widząc zielono-srebrny krawat. Millie wzięła ogromny haust powietrza. - Wczoraj w pociągu, wyraźnie nadmieniłaś, że patrol będą pełnić prefekci z dwóch innych domów...A w środy mam go mieć z chłopakiem z mojego domu. - Dokończyła dosadnie, tonem wysoce wyrafinowanym, czekając na reakcję. Zrób coś! Jęczała w myślach, widząc malujące się współczucie na twarzy Gryfonki.
- Przepraszam, ale to nie możliwe - Odparła łagodnie, aczkolwiek ze smutkiem. - Naprawdę przykro mi z powodu takiej pomyłki, ale zostało na was nałożone zaklęcie, dzięki któremu o tej porze możecie być na korytarzach bez żadnych konsekwencji. - Westchnęła ociężale, wydymając dolną wargę.
Millie spojrzenie stało się puste i bez wyrazu. Z rezygnacją pokiwała głową.
- Rozumiem, co czujesz - Hermiona odezwała się ponownie. - Też mam patrol z nieodpowiednią dla siebie osobą...Spróbuję to zmienić w drugim semestrze. - Orzekła, uśmiechając się pocieszająco. - ...Do tego czasu musimy wytrzymać.
*
Ogromny dzwon wybił godzinę dwudziestą drugą, a Hermiona
punktualnie o tej porze pojawiła się w korytarzu na siódmym piętrze. Nie
wiedziała, czy powinna się cieszyć, czy raczej nie z nieobecności Ślizgona.
Usiadła na podwyższeniu, z uśmiechem obserwując ścianę, za którą krył się
Pokój Życzeń.
Właśnie w takich chwilach najbardziej odczuwała brak swych
najbliższych przyjaciół. Oni obrali inną drogę do swojej przyszłości, a ścieżka
Hermiony musiała przebiec przez ostatni rok nauki w Hogwarcie.
Korytarze
wypełniała głucha cisza i pustka.
Gdy po pewnym czasie zimno zaczęło przebiegać
po jej plecach, postanowiła się przejść, a na chodzeniu w tę i z powrotem w
jednym tempie oraz rozmyślaniu nad wszystkimi swoimi pracami domowymi zleciała
godzina. W samotności. Nie można powiedzieć, że Gryfonce to nie odpowiadało,
jednak zasady to zasady i Malfoy powinien się stawić. W przeciwnym wypadku,
złoży skargę dyrektor McGonagall, nie zważając jak bardzo źle dla niej mogłoby
się to skończyć. Olewanie tak istotnych rzeczy, było dla Hermiony nie do przejścia.
Zostało czterdzieści
pięć minut. Usiadła z powrotem na podwyższeniu, opierając zmęczoną głowę o
kolana.
- Zejdź – Nad sobą usłyszała lodowaty, przeszywający ją do
szpiku kości głos. Powoli podniósłszy głowę, ujrzała kogoś, kogo powinna oglądać
przez ostatnią godzinę. Nie dowierzając, patrzyła na niego w ciszy, mrugając za
szybko.
- Chyba żartujesz. – Spojrzała w bok. – Ten parapet ma
prawie dwa metry.
Draco podążył leniwie za jej spojrzeniem, po czym ponownie spojrzał
na nią z podejrzaną obojętnością.
- Zejdź, Granger – Powtórzył ostrzej. – Jeszcze urosną mi
brzydkie skrzydła i zacznę pożerać każdą brzydką książkę na swojej drodze,
jeżeli usiądę w twoim towarzystwie. – Dumny
ze swojego stwierdzenia, uśmiechnął się bokiem. Hermiona również chciała coś
odeprzeć, mimo tego, że gdzieś na szarym końcu serca, ta uwaga ją zakuła. Prostackie uwagi w stylu "plugawa szlama" nie obchodziły ją już zanadto. Była zdolną czarownicą pochodzenia mugolskiego i nie wstydziła się tego. Dużo ciężej było znosić złośliwe komentarze dotyczące tego co lubi, tego czym się fascynuje i tego co uważa w sobie za najbardziej wartościowe. Niestety w tej samej sekundzie za rokiem dosłyszała potężny huk. Mocno zacisnąwszy dłoń na różdżce, pobiegła szukać źródła hałasu, na tą chwilę wymazując chłopaka z pamięci.
Malfoy dalej stał
wyprostowany, chowając ręce w kieszeni. Obojętnie spojrzał na oddalającą się Hermionę, a gdy zniknęła, z chytrym uśmiechem usiadł na podwyższeniu,
wyciągając się wygodnie.
Po prawie dwudziestych minutach usłyszał echo stąpających
stóp Granger.
- Chochliki Kornwalijskie, doprawdy! – Ryknęła, nie
posiadając się z oburzenia. - Jak ty i
twoja banda śmiecie robić tak potworne żarty! O ile można to nazwać żartami...Czy ty zdajesz sobie sprawę, jaki bałagan…
- To nie żarty. – Urwał Draco, nie patrząc w jej
kierunku. – To uprzykrzanie życia. –
Mówiąc to, bawił się swoją różdżka, przekładając ją między palcami. Nagle i niespodziewanie z
prędkością światła wycelował nią w Hermionę. Gryfonka wyczulona na jakiekolwiek
ruchy podobne do takich, w przeciągu ułamka sekundy, krzyknęła formułę zaklęcia
Expelliarmus. Głogowa różdżka poleciała jak długa, wywołując ciche echo na
kamiennych posadzkach.
- Chciałem zapalić pochodnię. - Hermiona słysząc ten głos pełen jadu przygryzła
ze wściekłości usta. – Wypaliła się – Dodał wolniej, wstając. Dziewczyna aż
kipiała ze złości, płonąc na twarzy. Chciała wrzeszczeć, drapać, bić, byleby
tylko zmyć ten pyszałkowaty wyraz z jego twarzy. Ukartował to z jego
ograniczonymi przyjaciółmi, wiedziała to, wykiwał ją, by zostać samemu w
spokoju, a jej przysporzyć roboty i problemów, również z Irytkiem,
który został zwabiony do zdewastowanej klasy z prędkością światła.
Obserwowała uważnie jak Malfoy kieruje się ku miejscu, gdzie leżała
jego różdżka. Wpadając na cudowny pomysł, użyła niewerbalnych zaklęć, powodując jej ucieczkę
od właściciela, który w tej samej chwili schylił się, wyciągając ku niej dłoń.
Chłopak przewiercił nienawistnym, piorunującym wzrokiem Gryfonkę, której twarz
wyrażała fałszywe politowanie. Uśmiechnęła się szeroko, niemal od ucha do ucha, w duchu nienawistnie śmiejąc się z krępacji Dracona.
Ślizgon nie mógł zdzierżyć takiego aktu poniżenia i swego
rodzaju pomiatania za sprawą mugolskiej Gryfonki. Potrafił zdobyć się na
odrobinę obojętności i pobłażliwości, jeżeli tylko nie będzie sprawiała
problemów. A tu, proszę. Policzki chłopaka oblał blady rumieniec, a wargi
zadrżały za sprawą furii wypełniającej go od środka. Kiedy przyglądał się jak Hermiona z
uśmiechem pokazuje mu plecy, wybiła północ. Koniec ich patrolu. Zmrużył oczy,
wydymając dolną wargę. Wypełniała go nieopisana pasja.
Po dwóch sekundach był tuż za nią. Ścisnąwszy mocno łokieć
dziewczyny, odwrócił ją twarzą do siebie. Na tej delikatnej twarzy z początku
wymalowało się raczej większe zdziwienie niż klasyczne dla niej obrzydzenie.
Dopiero po chwili, gdy zrozumiała co się dzieje, gniewnie zmarszczyła brwi,
patrząc w jego przenikające błękitne z przebłyskami szarości tęczówki bez krzty
strachu czy skruchy.
- Nie wiem, co sobie pomyślałaś z początkiem roku, Granger – Szepnął,
jednak nie był to bezpieczny ton. Pojedynczy kosmyk kręconych włosów pod
wpływem głosu chłopaka, uniósł się frywolnie. – Hogwart może i się zmienił, ale
ja ani trochę. – Uścisk na łokciu powodował coraz większy ból, choć zdawał się
dochodzić do jej głowy gdzieś z oddali przez miętowy zapach Ślizgona, który niemiłosiernie i zdecydowanie nieprzyjemnie drażnił jej nozdrza. Niechże mnie już puści! krzyczała w
głowie. Inaczej użyję którejś
nieprzyjemnej klątwy. Jednak gdy zaczęła się mocniej wyrywać i gotować na
dzikie wrzaski, Draco uwolnił ją z uścisku, a nawet ordynarnie odepchnął. –
Miej to na uwadze, Granger.
--------------------
Jeżeli udało Ci się przeczytać pierwszy rozdział, ponownie ślę podziękowania i uściski!
Żywię nadzieję, że choćby jeden aspekt w tej notce Ci się spodobał i zajrzysz tu jeszcze z nadzieją na kolejną część.
Trzymajcie się wszyscy cieplutko,
MoonSeer c:
Rozdział jest cudny :D
OdpowiedzUsuńMalfoy, który nigdy się nie zmieni dobre, prędzej czy później Hermiona będzie mieć na niego jakiś wpływ :)
Życzę weny bo blog masz wspaniały :)
Pozdrawiam
Hm..
UsuńNo tego nie mogę powiedzieć... Kluczowe pytanie, to czy Hermionie się uda zobaczyć serce Dracona hihi
Bardzo dziękuję za komentarz i do zobaczenia!
Jestem!
OdpowiedzUsuńRozdział długi - i bardzo dobrze! Zazwyczaj na nowych blogach pierwsze rozdziały są krótkie, wedle zasady "Im szybciej, tym lepiej", ale to nieprawda, ja wolę trochę poczekać :) Tutaj było warto :)
Draco taki wredny, świetnie, że nie jest kluchą... I to stwierdzenie, że się nie zmienił... Cóż, jest trafne, w końcu zachowuje się tak jak w oryginale Harry'ego.
A jeżeli chodzi o Hermionę, to szkoda, że Harry'ego i Rona jeszcze nie ma w Hogwarcie. Mam jednak nadzieję, że nie stracą kontaktu...
Ogólnie nie mam się do czego przyczepić, więc jest świetnie! :D
Serdecznie dziękuję za odwiedziny u mnie oraz za porady! :)
Pozdrawiam serdecznie i życzę weny!
Feltson
Bardzo się cieszę, czytając takie miłe słowa!
UsuńO tak, również wolę bardziej wrednego Draco niż klasycznie niż kluseczkę hihi
Mam nadzieję, że porady się przydadzą, a z pewnością za jakiś czas znowu się pojawię.
Tobie również życzę weny i pozdrawiam!
Rozdział bardzo mi się podoba. Dobrze, że Draco jest kanoniczny uwielbiam go takiego ;)
OdpowiedzUsuńSzkoda, że Hermionie nie udało się go przechytrzyć. Ale mało brakowało :)
Podoba mi się Nott w Twoim opowiadaniu. Jest taki interesujący ;)
Czekam na kolejny rozdział i życzę weny!
Pozdrawiam
Arcanum Felis
http://ingis-at-glacies-dramione.blogspot.com/
PS. Dziękuję za komentarz u mnie :)
Hehe, to dlatego, że bardzo skupiam się na postaci Notta, uwielbiam go :D
UsuńRównież życzę weny i na pewno zobaczysz jeszcze mój komentarz u siebie c:
Ściskam!
Może dzięki Tobie ja też go polubię :)
UsuńU mnie dziś pojawił się drugi rozdział jeśli chcesz to wpadnij ;)
Ja w kanonie lubię to, że Draco jest takim niegrzecznym i niepokornym chłopcem. Jednak uważam, że Rowling odjęła mu głębi... Mam nadzieję, że pokarzesz trochę tego co kryje się za tą ładną, bezczelną buzią ;)
UsuńZuza kocham Cię, wielbię za to, że Malfoy jest Malfoyem, a nie został nagle jakimś uczuciowym chłopcem! Rozdział jak dla mnie bardzo dobry, długość jest idealna. Czekam na następny! 8)
OdpowiedzUsuńbardzo się cieszę!
UsuńTaaaak, kanoniczny Malfoy to najlepszy Malfoy :D
Do zobaczenia!
Supi rozdział! Kocham Malfoya. Uwielbiam Notta, i zaczynam lubic Victora :))))
OdpowiedzUsuńJejku jestem ciekawa jak beda wygladaly dalsze patrole na 7 pietrze. Ciesze sie, że zachowujesz charaktery postaci z książek serio serio, niech Malfoy bedzie taki badass jak najdłużej <3
Czekam na następny, mam nadzieje równie długi rozdział, bo taką długość najlepiej się czyta-nie za dlugi, nie za krotki.
Trzymam kciuki za wene ! xoxo
Dziękuję Roni za komentarz!
UsuńNo oby ta wena nie opuszczała B|
Ściskam hihi
Wspaniały rozdział!
OdpowiedzUsuńDobrze, że Malfoy jest taki jak... Malfoy z książki. ^-^
Życzę weny!
PS. Nominowałam Cię do Liebster Award.
http://dramione-granger-malfoy.blogspot.com/
Bardzo mi miło! :3
UsuńŚwietny rozdział.Ciekawie było na dyżurze.Wredny Malfo to fajny Malfoy :D Czekam na kolejny rozdział:)
OdpowiedzUsuńA_in_wonderland_
https://www.wattpad.com/story/61317468-can-you-feel-my-heart
Bardzo dziękuję i do zobaczenia!
UsuńMamy pierwsze starcie "Malfoy vs Granger" :) Fajnie napisane, można czuć ich emocje.
OdpowiedzUsuń